środa, 22 stycznia 2014

Fusion czy nie? oto jest pytanie...

Tytuł : NO FUSION
Autor: Fusion Generation Project
Skład:
Dariusz Petera – fortepian, instr. klawiszowe, melodyka
Krzysztof Lenczowski – gitara akustyczna, elektryczna, wiolonczela
Łukasz Jan Jóźwiak – gitara basowa, piccolo bas
Krzysztof Kwiatkowski – perkusja
Marcin Kajper – saksofon tenorowy, sopranowy
Michael „Patches” Stewart -trąbka
Data wydania: 10.11.2013
Wytwórnia: Allegro Records


Być może nieco przewrotnie próbują na nie odpowiedzieć artyści z Fusion Generation Project. Zespół istnieje już od 2009 roku, a niedawno wydał debiutancki album pt. uwaga uwaga : NO FUSION, nota bene zbierający bardzo dobre recenzje. Jak mówi leader i pianista Darek Petera, ta płyta to wynik ich młodzieńczych fascynacji, choć właściwie nie było to zamierzone. W nagraniu udzielili się na instrumentach dętych dwaj goście specjalni: Michael Patches Stewart (trąbka) oraz Marcin Kajper (saxofony).

Balansowanie między mainstreamem, popem, jazz-rockiem a nawet klasyką tworzy zaiste intrygującą mieszankę. W ten nasycony i zróżnicowany materiał wprowadza nas solo na perkusji w wykonaniu Krzysztofa Kwiatkowskiego, po którym  "Try Before Buy" przenosi w przyjemny funkowy nastrój. Z podobną energią rozpoczyna się i kończy "GoSpell",  która to energia okala spokojną, tajemniczą i momentami nostalgiczną linię trąbki prowadzoną przez Stewarta. Mój ulubiony utwór z płyty Ad Libitum ma zdecydowanie odmienny od reszty, czysto klasyczny charakter. Tutaj możemy usłyszeć  Krzysztofa Lenczowskiego na wiolonczeli, którgo  dobrze znamy z Atom String Quartet.  Do gustu przypadł mi również kawałek "Hiromi", nazwany tak na cześć znakomitej Hiromi Uehara. Niezwykle szybki i intensywny , uwypuklający świetną technikę gry wszystkich muzyków. Nieco inspiracji Patem Methenym usłyszeć można w romantycznej kompozycji AnG, która moim zdaniem spokojnie mogłaby zakończyć płytę. Zamyka ją jednak „No Comment“ napisana przez  Łukasza Jana Jóźwiaka,która wydaję mi się zbyt lekka, łatwa , wręcz humorystyczna. Myślę, że fajnie sprawdziłaby się jako bis na koncercie, aby wprowadzić słuchaczy w wesoły nastrój dźwiękami melodyki , jednak na płycie trochę drażni. Natomiast  zarówno co do samej gry na gitarze basowej, jak i  całej reszty instrumentów. nie mam w ogóle zastrzeżeń.  Po prostu profesjonalna robota!

Jak można się domyślać fonograficzny debiut to często składowa wielu czynników : trochę próba sprawdzenia siebie w zespole, trochę poszukiwania i oczywiście też zabawa. Wydaje mi się , że ta płyta jest jakby spięciem klamrą dotychczasowej czteroletniej współpracy, pewnie dlatego znajdziemy na niej utwory różnej maści. Jednym słowem dla każdego coś miłego. Muszę jednak przyznać, że bardzo jestem ciekawa kolejnego albumu , który już jest w planach i ma być założeniem o bardziej jednolitym charakterze. Na ten moment NO FUSION oczywiście oceniam pozytywnie i całego serca polecam.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz