czwartek, 19 marca 2015

Kuba Płużek - Eleven Songs

Tytuł: Eleven Songs
Wykonawca: Kuba Płużek
Data Wydania: 17.02.2015
Wytwórnia: V-Records


               Całkiem niedawno, podczas wysypu podsumowań roku 2014, jego nazwisko co chwila pojawiało się przy kategorii “debiut roku” w zestawieniach największych i najbardziej opiniotwórczych mediów jazzowych w Polsce. Działo się tak za sprawą “First Albumu”, który nagrał w z Maksem Muchą, Dawidem Fortuną i Markiem Pospieszalskim. Niespełna rok minął od momentu wydania tej płyty, a już możemy posłuchać kolejnej, tym razem solowej, pod równie prostym i wymownym tytułem “Eleven Songs”.  Mowa oczywiście o Kubie Płużku, młodym krakowskim pianiście, który jak widać dopiero się rozkręca.

              Najnowszy krążek też można niejako potraktować jako debiut, biorąc pod uwagę samą formę fortepianowego solo. Na początku zastanawiąjące może być to, że Kuba postanowił zagrać w znacznej większości covery. Od tego czy w tej intymnej rozmowie wytworzy się pewna niezbędna więź między odbiorcą a artystą, zależy bardzo wiele, a tutaj nam się nie wiedzieć czemu pojawiają osoby trzecie w postaci np. Brada Mehldaua czy Dave’a Hollanda. Poza tym, te kawałki dobrane są bez jakiegoś konkretnego klucza, nastrojami wręcz od siebie odległe. Ale jeśli ktoś już choć odrobinę na temat tego pianisty wie, w ogóle nie powinno go to dziwić. Zresztą jak mówił w wywiadzie dla Jazzpressu blisko rok temu: “Nie potrafię rozgraniczać muzyki. Jak jest fajna to jest fajna. Nie ma znaczenia czy to jest free jazz, klasyka, standardy, dubstep czy psychotrance, moje kompozycje lub cudze”. No i właśnie na “Eleven Songs” to stwierdzenie się materializuje, bo Kuba świetnie wszystko połączył swoją szczerą, mocną i pełną emocji grą oraz tak charakterystyczną dla niego mieszanką konwencji. Wśród “Jedenastu Piosenek” znalazły się trzy tematy filmowe, dwie autorskie kompozycje, utwory napisane przez pianistów, kontrabasistów, kompozytorów...i we wszystkich Płużka wyraźnie słychać.
Nie chcąc się zbytnio rozpisywać, zwrócę tylko uwagę na dwie moim zdaniem prawdziwe perełki. Pierwszą z nich niech będzie temat z Incepcji, pt. “Time” Hansa Zimmera. W najśmielszych oczekiwaniach nie przypuszczałam, że może on zabrzmieć taką siłą i potrafi być tak wzruszający. Pamiętajmy, że za fortepianem siedzi jeden Płużek, a w oryginale mamy do czynienia z całą orkiestrą. Ryzykowny krok, ale się opłacił. Druga perełka to “Pieśń o dziewczynie” - jedna z dwóch kompozycji autorstwa Kuby. Skomplikowana, zawiła i nieco dramatyczna. Na pewno intrygująca w swojej złożoności. Czy takie są dziewczny? O to już trzeba by zapytać samego autora.

              Płużek bardzo szybko osiągnął coś, czego niektórym jest trudno lub pewnie nigdy nie będzie dane osiągnąć, a mianowicie swoje własne, niepodrabialne brzmienie. Niepokorne, trochę wariackie, nieposkromione brzmienie. Do jego muzyki słabość mam wielką, więc jedyne na co mogę narzekać, to “co tak krótko?”.

 Utwory: 1. Four Roses - Zbigniew Wegehaupt, Kiedyś chciałem być kolejarzem - Kuba Płużek, 3. Resignation - Brad Mehldau, 4. Home - Michael Petrucciani, 5. Homecoming - Dave Holland, 6. Polskie drogi - Andrzej Kurylewicz, 7. Pieśń o dziewczynie - Kuba Płużek, 8. Danny Boy - Frederic Weatherley, 9. Time - Hans Zimmer, 10. Unrequited - Brad Mehldau, 11. Il Postino - Luis Bacalov

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz