piątek, 24 kwietnia 2015

HoTS - Harmony of The Spheres

Tytuł: Harmony of The Spheres
Wykonawcy: 
Mikołaj Poncyliusz - gitara,
Radek Nowak - trąbka
Adam Prokopowicz - kontrabas
Jakub Kinser - perkusja
Data Wydania: 02.03.2015
Wytwórnia: V Records

HoTS to warszawski kwartet (od niedawna quintet) istniejący od 4 lat, który niedawno wydał swoją debiutancką płytę pt.
Harmony of the spheres. Swoją nazwę zaczerpnęli z piatgorejskiej teorii o harmonii dźwięków wytwarzanych przez ciała niebieskie, które poruszają się po swoich orbitach i są źródłem niesłyszalnej dla człowieka muzyki kosmosu. Brzmi to intrygująco, ale może słuchacza wprowadzić w pewien schemat myślowy i rodzić domysły. Nie wiem jak innym, ale mnie na myśl o wszechświecie przychodzą pierwsze eksperymenty z muzyką elektroniczną, syntezatory brzmienie raczej ambientalne aniżeli jazzowe. Należy się jednak pozbyć pierwszych skojarzeń i nastawić na zupełnie inną „kosmiczność” , bo tkwi ona w głębszych warstwach.

Kwartet tworzy grupa przyjaciół, którzy znają się od lat i zagrali już ze sobą ponad 30 koncertów. Liderem grupy jest Mikołaj Poncyliusz, gitarzysta i jednocześnie autor wszystkich kompozycji na płycie. Dźwięki trąbki wiodącej prym przemian z gitarą zawdzięczamy Radkowi Nowakowi, zaś sekcję rytmiczną tworzą Adam Prokopowicz na kontrabasie oraz Jakub Kinser za bębnami. Ostatnio do zespołu dołączył saksofonista Bartosz Tkacz.
To co jest w ich brzmieniu charakterystyczne to zmieniające się w utworach metrum („3/5”, „Ząbki”), przyjemna melodyka („Melodia Ludowa”) oraz przestrzenna pogłosowość i przestery gitary (szczególnie słyszalne w „#22”).  Za każdym z utworów stoi jakaś historia, która mówi o rzeczach zgoła nie kosmicznych, a właśnie bardzo ziemskich i ludzkich. Mamy tu opowieść o miejscu dorastania i wiążących się z nim wspomnieniach („Ząbki”), utwór dedykowany żonie („W.”) pierwsza w życiu napisana kompozycja („Panda”) oraz tematy pełne nostalgii i smutku. Prym wiedzie trąbka i gitara, ale umiejętności pozostałych muzyków poznajemy przy okazji imponujących solówek i partii improwizowanych. Najciekawsze moim zdaniem kompozycje to „Alone deep in space” oraz „#22”, które jak  to nazywam najbardziej „wbijają się w głowę”. Kiedy raz się ich raz posłucha nie sposób ich nie nucić.

Płyta płytą, ale występy na żywo, to chyba najmocniejsza strona tej grupy. Na premierowy koncert promujący płytę trafiłam najzupełniej przypadkiem. Tak się zdarzyło, że akurat byłam w Warszawie i akurat niedaleko Piwnicy pod Harendą, zaledwie 10 minut przed rozpoczęciem dowiedziałam się, że grają HoTS, więc niewiele myśląc zaciągnęłam moich towarzyszy ze sobą, nie bacząc na inne plany. Najtrafniej ten zespół podsumował mój przyjaciel mówiąc ze znaną sobie rozbrajającą prostotą i zadowoleniem malującym się na twarzy: „ale ładnie płyną!”.
Lepiej bym tego nie ujęła.

Pozaziemskość HoTS zdaje się tkwić właśnie w tej niesłyszalnej warstwie, czyli muzycznej intuicji, ogromnej wyobraźni oraz wzajemnym zrozumieniu się członków zespołu. Tym chłopakom po prostu świetnie się razem gra, i dzięki temu mogą nawet „wstrzymać Słońce i ruszyć Ziemię”.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz